Zalando.pl
Jarema
Na Zalando można kupić masę fajnych rzeczy, jest spory wybór marek. Wszystko jest dobrze zapakowane, żadnych zastrzeżeń, a że coś raz na sto razy przyjdzie uszkodzone, to nic się nie dzieje - zdarza się. Szybkość realizacji standardowa, chyba że jest jakiś Black Friday, czy święta - wiadomo. Aczkolwiek na swoją "blekfrajdejową" paczkę czekałam 2 tygodnie, to mimo wszystko dużo, ale tak to spoko. Natomiast to, co się wyprawia przy zwrocie, to jest jakiś żart. Zwracam sporo, ponieważ często zamawiam po prostu kilka rozmiarów tego samego modelu, mierzę, wybieram jeden, resztę odsyłam. Albo potrzebuję sukienki na wesele, zamawiam kilka modeli, jedną zostawiam, pozostałe zwracam. Na zwrot mamy 100 dni, co jest dla mnie genialną opcją. Zaznaczamy na stronie, co chcemy oddać, montujemy naklejkę, nawet pudełka oklejać nie musimy - baja. Kurier przyjeżdża, zabiera paczki ... no i tutaj się zaczyna. Dokonałam ok. 50-ciu zwrotów, z czego w przypadku ok. 5-ciu, może więcej, musiałam upominać się o pieniądze. Na ich zwrot Zalando ma 14 dni od otrzymania przesyłki. W tych zaszczytnych kilku przypadkach otrzymywałam zwrot za tylko część zwracanych rzeczy. Okej, oddali za sweter po dwóch dniach, mają jeszcze 12 dni na spodnie. Nope, niestety nie, raz napisałam do nich dopiero po 14-tu dniach, w rezultacie czego zwrot pieniędzy otrzymałam po trzech tygodniach. W pozostałych przypadkach pisałam od razu po otrzymaniu zwrotu za część ciuchów, że wiszą mi jeszcze troszkę. Raz oddali od razu, raz (a w zasadzie dwa, co by być precyzyjnym) kazali wypełniać jakieś oświadczenie. No przepraszam bardzo, ale to nie moja wina, że mam się teraz w papierologię bawić. Raz grupowo (dlaczego "grupowo" opowiem za chwilę) wmawiali mi, że źle przyklejam etykiety, do czasu aż łopatologicznie wyjaśniłam jak postępuję - wtedy przyznali, że robię to prawidłowo. Ostatnio informowali, że cały czas pracują nad procedurą zwrotu. Serio? Po tylu latach na rynku? No dobrze, a co do tej "grupowości". Oficjalnie najbardziej irytujące, co by nie użyć niecenzuralnego słowa Biuro Obsługi Klienta. Banda ludzi wytresowanych, aby udzielać odpowiedzi jak z jakiejś tabelki. Głęboko mają moje pytania, jadą z maszyny z tymi swoimi dziękujemy, przepraszamy, nie zwracając uwagi jakie było pytanie ... ugh. No i to, co jest w tym BOK najgorsze, to to, że za każdym razem na mój mail w tej samej sprawie odpowiada ktoś inny. Tak więc zaczynam rozmawiać z panią Marysią, na moją odpowiedź do NIEJ, odpowiada pan Krzysztof, a potem jeszcze pani X, pan Y, i ich dziecko Z. Koszmar. Reklamację składałam bodajże trzy razy - tutaj wszystko bardzo fajnie, na ten temat mam też taką samą opinię od kilku znajomych. Moim zdaniem są rozpatrywane może nawet nieco zbyt przychylnie, więc tu sobie nie ponarzekam. Podsumowując, pieniądze zawsze w końcu kiedyś otrzymuję, więc póki co nie zamierzam rezygnować z tego sklepu. Czekam na swoje 635,60 i naprawdę gdzieś mam wasze pozdrowienia z Berlina.
- Przydatna
- Nieprzydatna
- Udostępnij